Follow my blog with Bloglovin
Prognozy optymistycznie zapowiadają dodatnie temperatury, w przyszłym tygodniu nawet powyżej 10 stopni. Śniegi i lody stopniały, gęsi wracają a ja siedzę jak na szpilkach bo tyle pomysłów w głowie i chęci do działania. Za nami przyjemne dni, walentynki i tłusty czwartek, dużo możliwości umilania sobie życia. Ostatnio mam dużo wolnego czasu, odnowiona kontuzja kolana uziemiła mnie w domu. Wychodzić co prawda nie mogę, ale za to działać w domu jak najbardziej! Więc słodzę sobie czas oczekiwania na wiosnę a to obiadem, a to ciastem czy faworkami.

Długi sen, powolne, leniwe poranki przy kawie z bitą śmietaną i to wspaniałe uczucie nic "niemuszenia" ładują moje życiowe baterie dużą dawką pozytywnej energii. Odkrywając nową nieznaną część siebie, dobrze odnajduję się w roli "kury domowej". Małe (dla mnie duże) osiągnięcia, w postaci wspomnianych faworków, czy własnoręcznie zrobionych bez, cieszą mnie niezmiernie.

Do domu zaprosiłam już pierwsze zwiastuny wiosny. Zwierzaki łapią ciepło promieni, wylegując się w strugach światła wpadając przez południowe okno.

 
Wszystko wskazuje na to, że zima już nie wróci - i oby tak było!
Tiga, jest z nami od sierpnia 2010. Kiedy ją znaleźliśmy miała trzy miesiące, które przeżyła dziko walcząc o życie i jedzenie. Dzikość ta nadal przejawia się w jej zachowaniu, szczególnie w stosunku do nowych osób. Kiedy ją zobaczyłam była taka malusia, ledwo patrzyła na oczęta i chwiała się z boku na bok zapewne ze zmęczenia. Zmęczenie jednak nie przeszkodziło jej w półgodzinnej zabawie ze mną w ganianego. Kiedy udało mi się ją złapać nie wyrywała się, nie drapała ani nie syczała. Wręcz przeciwnie popatrzyła swymi przymrożonymi oczętami pytając "Już mnie nie opuścisz?" i wtuliła się we mnie mocno.

Wyglądała na chore i pokurczone kocię. Miała za duże uszy, długa sierść, wielki brzuszek, za krótki ogonek a za długie tylne łapki. Jednak nie to jak wyglądała miało znaczenie. Ważne, że zaakceptowała nas od razu i odwdzięczała się gwiazdorskimi minkami.

Dostała dużo, dużo miłości, uwagi i troski. Odwiedzaliśmy weterynarza często, bo jak nie bakterie w uszach, to szczepienia, albo robaczki trudne do wyeliminowania.
Dziś jest pięknym, zdrowym przytulasem. Który ma swoje upodobania, humory i zachcianki. Jest bardzo charakterna a jak coś jej nie pasuje potrafi także napsocić: poobgryzać kwiatki, wysypać ziemię z doniczek, wylać wodę z wazonów.

 Kiedy stwierdza, że za długo śpimy wślizguje się pod kołdrę i drapie w stopy, wiedząc że na 100% nas to obudzi, a jej zapewni poranną porcję konserwy.

Jest naszą ogromną radością i bardzo się cieszymy, że jest z nami!

Wszystkim kociakom życzę w dniu dzisiejszym dużo miłości i prawdziwych domów. A nam kochani abyśmy pamiętali, że to nasi bracia mniejsi i powinniśmy się o nich troszczyć .
Śniegi i mrozy spowiły Jot. zamrażając wszelkie posunięcia na tyle, że nie ma się czym pochwalić. Prognozy zwiastują ocieplenie i odwilż, dając nadzieję na przyspieszenie prac a spieszyć się jest do czego.



Przełom lutego i marca to okres, w którym niecierpliwie czekam na nadejście wiosny. Czekam na słońce, ciepłe powietrze, pierwsze wiosenne kwiaty i pąki, a w pełni lata feerię barw i zieloności.