Pogoda niestety nam nie pomaga. Zaplanowany urlop majowy minął pod znakiem deszczu i raczej chłodu niż ciepła. Nie zdążyliśmy skosić trawy zeszłorocznej w całości, a tegoroczna w miejscach już skoszonych gotowa jest do ponownego koszenia. Deszcz nie pozwalał pobielić drzewek, a część owocowych już kwitnie! Przyroda nadrabia stracony wiosenny miesiąc. My zaś musimy za nią gonić z pracami.
Dzisiejszy dzień przyniósł poprawę. Bez deszczu i słonecznie, w sam raz na niedzielne leniuchowanie w ogrodzie. Im bardziej się przyglądam tym bardziej mnie to wszystko zachwyca.
Może to banalne i oklepane, ale mam wrażenie że mieszkamy w najpiękniejszym zakątku świata. Nasz osobisty raj pachnie czeremchą, brzęczy pszczołami i bączkami, rozbrzmiewa koncertami ptasimi. Niby wszystko już dobrze znane, a zachwyca stale od nowa.
Fajny pomysł z tym drugim zdjęciem :) Powodzenia w dalszych pracach!
OdpowiedzUsuńOch, a ja głupia myślałam, że mój Skrawek Nieba najpiękniejszy:)))Pozdrawiam serdecznie, wytrwałości życzę, bo ja z fazy zachwytu wpadłam w fazę przerażenia- jak temu wszystkiemu podołać???
OdpowiedzUsuńOgród jest rzeczywiście wymagający, ale za to później się pięknie odwdzięcza. ;))
OdpowiedzUsuńU nas było mnóstwo pracy,a u Ciebie tej pracy musiało być więcej, z wiadomych względów.
Szkoda, że pogoda w majówkę nie dopisała... ale mam nadzieję, że się szybko uporacie z zaległościami. ;)
To nie jest wrażenie, to prawda! ;)
Bo to Wasze miejsce! :)
Pozdrawiam cieplutko,
Ilona
U mnie też mnóstwo pracy, nieraz nie wiadomo w co ręce włożyć... ale pózniej jak się usiądzie pod drzewkiem i popatrzy na to całe piękno, to naprawdę ma się nieodparte wrażenie... że zamieszkało się w... raju na ziem!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam