Follow my blog with Bloglovin
Powoli żegnam się z lipcem. Pięknym, upalnym, pachnącym. Żegnam lipcowe błękitne niebo i rozgrzany piasek na plaży, żegnam miodny zapach lip i nocne świetliki. Czerwiec i lipiec to dla mnie pełnia lata. Jego punkt kulminacyjny, najpiękniejszy i najbardziej owocny i owocowy też ;) Przed nami sierpień czyli popołudnie lata. Chłodniejsze i krótsze dni, długie cienie, pierwsze żółte liście i opadające liście czeremchy. Jabłka pod jabłonką, grad meteorytów na nocnym niebie, wiece jaskółek szykujących się do odlotu. Jednak przede wszystkim sierpień to zaorane pola po żniwach... najbardziej wymowny znak, że rok się już "wyrodził" i "obrodził", a Ty przyjacielu powoli myśl o węglu na zimę ;) Oczywiście wiele letniego piękna nadal przed nami, ale już zupełnie innego...

Dobrze, że istnieją instagramowe pamiątki w postaci łapanych naprędce w obiektyw chwil.

Pogoda rozpieszczała (chwilami nawet za bardzo), więc korzystaliśmy ile można było. Wypady nad wodę, te dalsze i bliższe. Kąpiele w basenie i sjesta w cieniu namiotu. Sezonowe owoce pochłaniane w ilościach hurtowych i pyszne, lekkie dania w sam raz na upały. A wieczorami, lub wczesnym rankiem wędrowaliśmy podziwiając okolicę.


Oprócz letniego lenistwa i odpoczynku, bywało pracowicie. Malowaliśmy, dopieszczaliśmy, wykańczaliśmy, zbieraliśmy plony, wekowaliśmy i zamrażaliśmy.


A wszystko po to aby móc cieszyć oczy i dopieszczać każdy szczegół. Dom był nam niezmiernie miłym schronieniem przed palącym słońcem i lipcowym upałem. Znikaliśmy w jego grubych ( półmetrowych) murach między 11, a 17 i rozkoszowaliśmy się przyjemnym chłodem, który dają latem tylko stare poniemieckie domy :D Nie mogło zabraknąć świeżo ciętych kwiatów w wazonach, które gdzie, jak gdzie ale na wsi być muszą.


A co przyniesie sierpień? Nie mogę się doczekać!

Witajcie po dość długiej przerwie! Lato w pełni, urlop już za nami, więc wracam do Was z kolejnym postem.

Ostatnio na wielu blogach i w mediach społecznościowych przetoczyła się dyskusja odnośnie inspiracji, kopiowania i oryginalności. Nie będę tutaj dywagować na ten temat, bo granica pomiędzy inspiracją, a kopiowaniem jest tak płynna, że nie można stawiać ogólnych tez czy definicji. Każdy przypadek "sporny" powinien być rozpatrywany indywidualnie poprzez porównanie z pierwowzorem - inspiracją. Moim zdaniem jak w wielu sprawach tak i tutaj diabeł tkwi w szczegółach. To szczegóły decydują o autentyczności wytworu, to w nich widać "duszę" twórcy. Ogólne trendy zawsze będą kopiowane, jednak to od nas zależy czy i ile dodamy od siebie tworząc rzecz naszą.


Sześc lat temu w mojej głowie powstała wizja kuchni w Jot. Oczami wyobraźni widziałam białe meble, szare ściany, emaliowane dodatki. Przeglądając internet znalazłam kilka aranżacji mniej lub bardziej trafnie odzwierciedlających moje wyobrażenia. Wówczas białe, stylizowane, eklektyczne nieco kuchnie, z ciemnym blatem kontrastującym wobec frontów, ze szprosami w witrynach były mało trendy. Pamiętam reakcje moje przyjaciółki projektantki wnętrz na moje ochy i achy wobec powyższej koncepcji. Jednym słowem uświadomiła mi, że wówczas na czasie były meble modernistyczne, nowoczesne i z połyskiem. Nawet swoją kuchnię tak właśnie urządziła. Dziś w nowym domu ma właśnie białe meble ze szprosami. Ba nie ona jedna! Wiele, wiele osób podążyło tym nurtem. Białe, stylizowane meble, nie ważne czy nazwiemy je rustykalnymi czy skandynawskimi stanowią tło dla wielu aranżacji kuchni. Są jakby fundamentem. Jednak to dodatki do tych mebli, przedmioty i elementy stanowią o oryginalności owych aranżacji. I z mojej perspektywy każda z takich kuchni jest inna, wyjątkowa i swojska. 


Podstawowe pytanie brzmi Jak chcę się tutaj czuć? Mamy wybór możemy mieć pięknie, modnie trendy i dokładnie tak jak ktoś tam ma... lub możemy mieć po swojemu, co oczywiście nie przeczy powyższemu. Czasami śmieję się, że skoro istnieje psychologia koloru, to czemu nie wnętrza? Pokaż mi swój dom a powiem Ci kim jesteś :D 

Jak miało być tutaj? Miało być swojsko, czyli po naszemu. Miło i przytulnie, ciepło i rodzinnie. Podstawa, fundament, czyli meble i kolor pomieszczeń bez zmian. Operować i nastrajać miały dodatki i ich kolory. Miało być wiejsko, ale nie skansenowo i nie ludowo. Czyli jasne, naturalne barwy, bawełna, len, koronka, ciemne drewno, emaliowane i ceramiczne dodatki. 




Jest biała (no może kremowa) kuchnia, są szprosy w wysokich witrynach, jest ciemny blat i ozdobne listwy. I jest cała reszta, dzięki której jest właśnie po naszemu. Wiosną królują soczyste zielenie, latem turkusy i róże, jesienią jest żółto i pomarańczowo, a na zimę czerwono :) Czy jest pięknie? Tak! Czy jest jak z żurnala? Nie! Po pierwsze dlatego, że tworzymy to wnętrze ( jak i wszystkie inne) powoli i sukcesywnie, z jednej strony ze względu na mocno ograniczone środki finansowe, z drugiej na brak czasu (roczniak zbyt wiele go pochłania ). Czy nadajemy się do prasy? Zapewne nie. Czy możemy kogoś zainspirować? Mam nadzieję, że tak. Jak się tu czujemy? Wyśmienicie!


I tego właśnie życzę wszystkim, czy to w kwestii urządzania wnętrza, czy innych spraw w naszym życiu, aby inspiracja nie przesłoniła nam radości z tego co robimy - tworzymy. Abyśmy zawsze czuli się w tym czymś dobrze, a nie jak w zbyt ciasnym obuwiu ;)