Follow my blog with Bloglovin
Są! Nowe, wielkie, szczelne... Mowa o oknach rzecz jasna. Nie pytajcie dlaczego nie tradycyjne skrzynkowe. Też mi się takie marzyły: drewniane, skrzynkowe, z okiennicami, jednak kto takie zakładał sam wie ile funduszy takie okna pochłaniają, a u nas jeżeli dobrze liczę potrzebujemy 14 okien. Podliczając i wyliczając doszliśmy do wniosku, że teraz zakładamy takie, a może kiedyś wymienimy na wymarzone. Prawdę mówiąc wyglądają dużo lepiej niż się tego spodziewałam i jeszcze to wrażenie kiedy stoję w salonie i wydaje mi się, że przyroda za oknem jest na wyciągnięcie ręki. No sami zobaczcie....


Sam budynek również zyskał na wyglądzie, wybicie dodatkowego okna wprowadziło większa harmonię i symetryczność.
Mój zeszło weekendowy pobyt w Jot. pozwolił mi w pełni poczuć, że to wszystko naprawdę się dzieje. Chodzi mi tutaj nie tylko o remont, który planowałam już dawno, dawno, ale o ten namacalny dowód, że marzenia się spełniają! Oto na moich oczach coś co sobie wyśniłam wiele lat temu, będąc małą dziewczynką właśnie się wydarza. Dla mnie to naprawdę doniosłe wydarzenia, bo nikt poza mną nie wierzył w ich spełnienie. Częściej słyszałam, że dom się zawali, że jak dorosnę będę chciała mieszkać w mieście, w nowym bloku, tam gdzie blisko do wszystkiego. Ja uparcie powtarzałam, że nic z tego i kiedyś sami zobaczą. Zobaczyłam i ja... stanęłam przed domem, popatrzyłam na nowa instalację elektryczną, nowe okna, na to jak dom odetchnął, nabrał powietrza w płuca czekając na następne zmiany i w końcu na ponowne przyjęcie lokatorów... i z całą mocą zobaczyłam ziszczone marzenia. Oczywiście to dopiero początek, ale... dalej może być już tylko lepiej.
Nawet pogoda nam dopinguje, po porannych mgłach raczy ciepłem i jesiennym słoneczkiem :)
Śpieszę donieść, że znaleźliśmy przejście z "Martwego Punktu" do rzeczywistości i powoli zaczynamy wydostawać się z tego zakrzywienia czasoprzestrzennego. Otóż był geodeta, wbił słupki graniczne i oznajmił, że w Wydziale Ksiąg Wieczystych już wszystko wpisane :) A to oznacza, że ruszamy!
Jeszcze kilka formalności: założenie odrębnej Księgi dla jednej z działek, kilka tygodni czekania, kilka pism i maraton po bankach.
Z wielką nadzieją czekamy do wiosny, kiedy to remont ruszy pełną parą!

P.S Czy czujecie oddech zimy? Mroźne poranki, szczypanie w policzki? Ja doświadczyłam tego dziś w drodze do pracy i pomyślałam o .... filiżance gorącej herbaty z cytrynką i miodem :)

Dziś będzie o remoncie domu. Zanim jednak przejdę do szczegółów, słów kilka o samym budynku. Nasz domek nie jest żadnym zabytkiem, ani też cudem architektonicznym. Ile ma lat? Trudno powiedzieć, na pewno powstał przed wojną. Jak wyglądał pierwotnie? Też ciężkie pytanie, gdyż w czasie prac okazało się, że był budowany etapami. Najpierw kawałek parteru, później dolepione lewe skrzydło, jakiś ganek którego dziś już nie ma. Drugie piętro to najświeższa sprawa chociaż wciąż przedwojenna. Jest to typowy poniemiecki domek na planie prostokąta z dwu spadowym dachem. Piętrowy, z dużym strychem ale bez piwnicy, co najprawdopodobniej podyktowane jest głębokością wód gruntowych.

W internecie znalazłam zdjęcie domku bardzo podobnego do naszego, oto ono:

Przystępując do remontu zdecydowaliśmy się na prace w kolejności od najpilniejszych do tych najmniej pilnych. Jednak jak już wspomniałam kwestie geodezyjne wciągnęły nas w "Martwy Punkt", w związku z czym sprawy finansowe doznały poważnego przesunięcia w czasie i ostatecznie w tym roku plan wykonywany był na zasadzie - na co możemy sobie pozwolić, lub co możemy zrobić nakładem własnej pracy.

I tak w pierwszej kolejności zabraliśmy się za parter, a dokładnie za pokój gościnny, salonem tudzież zwany.
W tym miejscu należy spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać się, że jak do tej pory mój udział w remoncie ograniczał się do sprzątania, ładowania gruzu na taczkę, lub doglądania grilla, żeby wygłodniała ekipa w postać Mamy i Taty po dniu ciężkiej pracy miała co do buzi włożyć .

To właśnie moi rodzice wzięli na siebie cały ciężar remontu i nie tylko ten finansowy ale i fizyczny. Mój Tatuś złota rączka, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych i który wszystko potrafi, a z racji swego zawodu zna się na budowie i remoncie, jest naszym majstrem, kierownikiem i inspektorem remontu w jednym. Muruje, szpachluje, wylewa posadzki, obija z tynku, wstawia nadproża i okna...

Zastanawiacie się zapewne dlaczego robimy to sami, zamiast zatrudnić ekipę remontową. Odpowiedź jest prosta i nie, nie chodzi tu o kwestie finansowe (czyli, że systemem gospodarczym taniej), ale o stan domu. Dom jest sędziwy, cegła zdezelowana, zaprawy pomiędzy cegłami już niemal brak i dlatego w czasie wykonywania najprostszych prac potrzebna jest nie tylko precyzja i dokładność ale też delikatność i duża doza cierpliwości. Według specjalisty - mojego Taty :) - to nie remont, a dłubanina iście archeologiczna, a on zamiast młotkiem murarskim musi często posługiwać się pędzelkiem i dłutem ;)

Wstawione nadproża

Przeciągnięta rura z wodą, obite tynki, zamurowane drzwi, położone belki sufitowe, wyprowadzona wentylacja pod kominek  = gotowi do wielkiej wylewki

 Więc zapewne teraz rozumiecie, że nikt nie włoży w remont chałupki tyle serce i nie wykaże się taką cierpliwością jak jej przyszły lokator.

No i jest moja Mamuśka, która całe lato walczyła dzielnie przy obijaniu tynków na parterze. Dzielnie walczyła i nie narzekała, wręcz przeciwnie, miała wiele radości z używania "Ramba" jak pieszczotliwie nazwaliśmy naszą wiertarkę udarową. tak moja Mama + Rambo = solidna robota.

No i wylewamy
Gotowa posadzka :)

Jeżeli chodzi o wykonane prace, to obok wspomnianej walki z tynkiem i obicia całego parteru, dokonano:
  • zerwania podłogi w salonie i komórce ( docelowo kotłownia i sypialnia)
  • wywiezienia tysiąca taczek nagromadzonego gruzu i wykorzystana go do umocnienia brzegów naszego przyszłego stawu
  • obniżenia podłóg o 30 cm = wywiezienie wielu taczek piasku i ziemi
  • zerwania sufitu w salonie
  • wstawienia nadproży
  • zamurowania drzwi i wybicia ich w innym miejscu
  • wybicia dodatkowego okna
  • wymiany belki sufitowej
  • podmurowania narożników okiennych
  • przeprowadzenia wody z salonu do przyszłej kotłowni
  • przygotowania nawiewu pod kominek
  • izolacji sufitu i podłogi
  • położenia dekoracyjnych belek sufitowych
  • wymiany okien
  • wylewki posadzki
To tak w skrócie i od myślników. Nie mam w prawy w pięknym opisywaniu każdej najdrobniejszej remontowej roboty. Pamiętam "Dom nad Sekwaną" Whartona... opisywał tam budowę barki mieszkalnej z tak okropną detalicznością, że po przeczytaniu pierwszej budowy byłam już specjalistą w takowej. Wspomnę, że barka została chyba trzykrotnie zatopiona i trzykrotnie odbudowana i trzykrotnie drapano farbę z jakichś beczek i trzykrotnie... oj ciężko było i powiem wam, że nie przeszłam. Po prostu nie dałam rady.
Dlatego wybaczcie małą szczegółowość opisu remontowego. Postaram się lepiej i dokładniej wszystko przedstawić.

P. S Najbliższy weekend spędzę w Jot, więc najświeższe zdjęcia już  z  nowymi oknami, w następnym poście.