Pogoda niestety nam nie pomaga. Zaplanowany urlop majowy minął pod znakiem deszczu i raczej chłodu niż ciepła. Nie zdążyliśmy skosić trawy zeszłorocznej w całości, a tegoroczna w miejscach już skoszonych gotowa jest do ponownego koszenia. Deszcz nie pozwalał pobielić drzewek, a część owocowych już kwitnie! Przyroda nadrabia stracony wiosenny miesiąc. My zaś musimy za nią gonić z pracami.
Dzisiejszy dzień przyniósł poprawę. Bez deszczu i słonecznie, w sam raz na niedzielne leniuchowanie w ogrodzie. Im bardziej się przyglądam tym bardziej mnie to wszystko zachwyca.
Może to banalne i oklepane, ale mam wrażenie że mieszkamy w najpiękniejszym zakątku świata. Nasz osobisty raj pachnie czeremchą, brzęczy pszczołami i bączkami, rozbrzmiewa koncertami ptasimi. Niby wszystko już dobrze znane, a zachwyca stale od nowa.