Zapadła decyzja. Przeprowadzamy się. Przeprowadzamy zupełnie poważnie, na pewno nie na żarty i to już wkrótce. Na przeprowadzenie całego naszego "dobytku" mamy miesiąc. Zaczęliśmy już dziś i pierwsze kartony pojechały do Jot. Wszystkie nasze papiery z uczelni i książki zapełniły już regały w biblioteczce. Tworzę harmonogram przeprowadzki. Poczynając od tych rzeczy których nie używamy codziennie (książki, wiosenne i letnie ubranie, walizki, roboty kuchenne etc. ) po ostatnie z ostatnich czyli nasza florę i faunę. Większość przewiezie skodzina z bagażnikiem niczym worek bez dna. Do szafy i terrarium znajdziemy coś większego. Może jeszcze przed świętami opuścimy obecne M2 na rzecz spełnionych marzeń o domu na wsi.
No właśnie z tymi marzeniami to bywa różnie, póki pozostają marzeniami dziarsko przemy do ich realizacji, kiedy zaczynają się iścić ogarnia nas lęk. Przynajmniej mnie ogarnia. Nie jakiś tam wielki i paraliżujący, ale jednak lęk przed zupełnie nowa dla mnie sytuacją, przed nieznanym. Czy dam sobie radę? Czy dbanie o duży dom i jego jeszcze większe obejście mnie nie przerośnie? Mieszkając na wsi trzeba być nie lada strategiem. Czynić plany, listy, wyprzedzać wydarzenia i planować na kilka dni do przodu. Trzeba mieć również dużo samozaparcia i po prostu lubić ją - wieś z całym inwentarzem.
I w całym tym bogactwie różnorodnych okoliczności znajdę się ja - dziewczyna z miasta, zawsze w mieście mieszkająca, przyzwyczajona do sklepu za rogiem i apteki pod blokiem, do tego że wszystko pod ręką i wszędzie blisko. A przede wszystkim mocno ceniąca sobie możliwość dokonywania wyborów. Wybieram i przebieram, mam swój ulubiony warzywniak i mięsny, ulubionego fryzjera i szewca, ulubiony Kościół i Mszę Świętą, w mieście mogę wybrać to co mi odpowiada, na wsi już nie. Tam będzie jeden Kościół i jeden ksiądz na kilka wsi w promieniu 10 km, po wybór mogę jechać do miasta (10 km), cóż pewnie dużo czasu upłynie zanim znajdę znowu swoje ulubione "miejsca".
Wiem, że aklimatyzacja to proces, a więc jak każdy proces wymaga czasu. Myślę więc o tym co dobrego nas czeka. A czeka cisza - do której tęsknię, przestrzeń - której brak powoduje że zaczynam się dusić, przyroda - od której oderwanie negatywnie odczuwa mój organizm... no i dom - miejsce, do którego zawsze tęskniłam i o którym marzyłam od dzieciństwa...
Tak więc maszyna ruszyła... mam nadzieję, że za miesiąc od dziś pisać będę już z Jot.
No właśnie z tymi marzeniami to bywa różnie, póki pozostają marzeniami dziarsko przemy do ich realizacji, kiedy zaczynają się iścić ogarnia nas lęk. Przynajmniej mnie ogarnia. Nie jakiś tam wielki i paraliżujący, ale jednak lęk przed zupełnie nowa dla mnie sytuacją, przed nieznanym. Czy dam sobie radę? Czy dbanie o duży dom i jego jeszcze większe obejście mnie nie przerośnie? Mieszkając na wsi trzeba być nie lada strategiem. Czynić plany, listy, wyprzedzać wydarzenia i planować na kilka dni do przodu. Trzeba mieć również dużo samozaparcia i po prostu lubić ją - wieś z całym inwentarzem.
I w całym tym bogactwie różnorodnych okoliczności znajdę się ja - dziewczyna z miasta, zawsze w mieście mieszkająca, przyzwyczajona do sklepu za rogiem i apteki pod blokiem, do tego że wszystko pod ręką i wszędzie blisko. A przede wszystkim mocno ceniąca sobie możliwość dokonywania wyborów. Wybieram i przebieram, mam swój ulubiony warzywniak i mięsny, ulubionego fryzjera i szewca, ulubiony Kościół i Mszę Świętą, w mieście mogę wybrać to co mi odpowiada, na wsi już nie. Tam będzie jeden Kościół i jeden ksiądz na kilka wsi w promieniu 10 km, po wybór mogę jechać do miasta (10 km), cóż pewnie dużo czasu upłynie zanim znajdę znowu swoje ulubione "miejsca".
Wiem, że aklimatyzacja to proces, a więc jak każdy proces wymaga czasu. Myślę więc o tym co dobrego nas czeka. A czeka cisza - do której tęsknię, przestrzeń - której brak powoduje że zaczynam się dusić, przyroda - od której oderwanie negatywnie odczuwa mój organizm... no i dom - miejsce, do którego zawsze tęskniłam i o którym marzyłam od dzieciństwa...
Tak więc maszyna ruszyła... mam nadzieję, że za miesiąc od dziś pisać będę już z Jot.