Follow my blog with Bloglovin
Jesteśmy na etapie wykończeń. Ułożyliśmy panele, montujemy listwy przypodłogowe, bawimy się elektryką zakładając gniazdka i włączniki. Akrylujemy, zakładamy maskownice, montujemy światła schodowe. I wszystko to zajmuje bardzo dużo czasu, a spektakularnych efektów nie widać. Taka drobna dłubanina może wykończyć. Kiedy malowaliśmy, cały dzień pracy przynosił bardzo widoczny efekt. Układając panele widzieliśmy efekt i my i każdy kto nas odwiedził. Teraz spędzamy całe czas na bawieniu się kolorowymi kabelkami a efektów brak. Bo kto zwraca uwagę na małe białe kwadraciki wiszące na ścianach? Albo listwy przyścienne? Nie wspominając o zmianie koloru bejcy na belkach sufitowych?

Na życzenie przedstawiam kilka zestawień fakturowo/kolorystycznych.

Parapety


Panele salon

Belki salon

Gniazda i włączniki

Schody

Parter zdominowały wenge, biel, beż, orzech i rudy, zestawione na zasadzie kontrastów. W podobnych kolorach będą meble. Tymczasem czekają nas: obudowa kominka i montaż listew łączeniowych. Później powtórne malowanie i meblowanie... koniec już chyba niedaleko?


Pogoda mnie wykańcza! Ja naprawdę lubię naszą szerokość geograficzną i wszystkie związane z nią konsekwencje: zmianę pór roku, zimy i jesienne słoty. Ale nie lubię braku zdecydowania, również w pogodzie!

Ponoć mamy zimę...aha... tylko ja się pytam gdzie? Bo u nas zima przyszła w połowie grudnia i sobie poszła, równie nagle jak przyszła. Od tamtej pory siąpi, wieje, głowy urywa, w oknach świszcze i leje i siąpi i tak w kółko! Niestety nie przesadzam i mam już tej pogody po wyżej dziurek...

Dlaczego połowa naszego kraju cieszy się białym puchem, ustabilizowaną temperaturą i słońcem ? A druga połowa czuję się jak na "dużych wyspach", gdzie wcale wyemigrować nie chciała?

Tak jestem meteopatą, odziedziczyłam to po Mamie. Źle się czuję przy zmianach temperatury i ciśnienia, wiatrach i przetaczających się frontach atmosferycznych. Ale kto czułby się dobrze gdy jednego dnia budził się śnieżną zimą a drugiego wczesną wiosną, po czym przez tydzień dostawałby w twarz słotami jesieni?

Mam dla tej pogody kilka rad:
  1.  Po pierwsze niech wróci do starych zwyczajów przez lud wiernie w przysłowiach utrwalonych,  garniec i plecień w odpowiednich miesiącach na m. i k. nam fundując. 
  2. A na styczeń niechaj weźmie sobie do serca na przykład takie: "Kiedy styczeń najmroźniejszy, wtedy roczek najpłodniejszy" lub "Styczeń mrozem trzeszczeć musi, wtedy chłopa plon przydusi".
  3. Jeżeli już ma być dziwnie i niezwyczajnie to niech będzie ciepło, słonecznie i wiosennie.
  4. A najlepiej, niech sypie i mrozi tak do -10, ale niechaj świeci nam słońce, bo powariujemy! A ja na pewno.
No to sobie ponarzekałam. Jak nie mam na co to przy najmniej na pogodę ;)
Świąteczne ferie już za nami. W tym roku, po raz pierwszy od dawna mieliśmy dużo, dużo wolnego. Dzięki temu mogliśmy powoli bez pośpiechu cieszyć się świąteczną aurą, bliskością rodziny i siebie na wzajem.






Może również dlatego w nowy rok wchodzimy z optymizmem i przekonaniem, że będzie dobry.  Nie mamy też wątpliwości że będzie to rok rewolucyjny, który przyniesie wiele zmian, niemal w każdej dziedzinie naszego życia.

Kilka dni wolnego spędziliśmy w Jot. zażywając spacerów, relaksu przed kominkiem i ganiania po schodach z wielce zadowolonym z powiększonej przestrzeni życia kotem. Siedząc sobie na kanapie i oddając się błogiemu nic nie robieniu, snuliśmy plany na 2013. Jedno jest pewne - przeprowadzka już wkrótce!



Tymczasem nastała nowa - ciężka do zdefiniowania pora roku.