Follow my blog with Bloglovin
Ostatnio "wolny czas" mija mi na wymyślaniu prezentów mikołajkowo - choinkowych dla Mai.
Pisałam już Wam kiedyś, że brak wyboru jest kiepski, ale jego nadmiar jeszcze gorszy. Wydaje mi się, że w czasach minionych, kiedy przed Świętami na półkach w sklepach pojawiały się takie rarytasy jak pomarańcze i czekolada, a Ci co mieli szczęście może i sanki dali radę dostać, wybory były szybsze, łatwiejsze i cieszyły obdarowanych znacznie bardziej niż dzisiejsze cuda na kiju. I nic to, że każdy dzieciak z podwórka miał to samo, Kiedyś bycie podobnym, posiadanie tego samego, jednoczyło ludzi, nie dzieliło. Dziś każdy chce być nad wyraz oryginalny, chce być pierwowzorem, nie widzi jak bardzo inspiruje się innymi i że nie ma w tym nic złego, że właśnie tak się podobno dobieramy się w związki, czy to małżeńskie, partnerskie czy przyjacielskie. Właśnie to nas ciągnie do siebie, że w duszach podobnie nam gra.

Ale koniec tej dygresji, bo nie o tym miało być :) Tak więc przeglądam internety i szukam, i szukam i szukam i wcale nie jest łatwo coś wybrać. Niby wszystko by się przydało, fajnie było by mieć i to i tamto. W gąszczu możliwości postawiłam sobie kilka drogowskazów. Po pierwsze ograniczenie cenowe 100 zł, po drugie ma nie być elektroniczne ( strasznie ogłupiające te wszystkie gadające zabawki), po trzecie najlepiej nie z plastiku, po czwarte ma być ponadczasowe, po piąte ma wprowadzać troszkę świątecznej magii.

Moim hitem, który Wam polecam z całego serca jest ta książka


Kupiłam ją jeszcze będąc w ciąży, gdyż sama przepadłam w niej bez reszty. Te obrazki, ten klimat, przenoszą mnie do najpiękniejszych wyobrażeń i wspomnień, budzą magię Świąt. Od kilku dni testuje ją moja córka i również nie może się od niej oderwać! To je ulubiona książeczka, za każdym razem jak przewraca kartkę wzdycha z zachwytu. Jest tu wszystko co potrzebne do wprowadzenia dziecka w ten wyjątkowy czas. Jest i o narodzeniu Dziecięcia i o Świętym Mikołaju, o zimie, słowem magia świąt :D

To właśnie ta książka podpowiedziała mi kilka prezentów. Są tu pod choinką lale, misie, ołowiane żołnierzyki, bączki, bębenki, renifery, konie na biegunach i wiele innych :)

Nasz hit, który Maja znajdzie 6 grudnia, to drewniany koń na biegunach. Nasza córka uwielbia konie, codziennie musi odwiedzić je na łące i pogłaskać, jak tylko widzi konia, czy w książeczce czy na żywo woła ihoo, ma już pluszowego konika, którego prowadza na smyczy ;)


Zestaw drewniany do kuchni. Mamy już dziecięcą kuchnie, w której córka lubi gotować podając wirtualny sok czy kawę z kubeczka, smaży jajko i gotuje kuraka. Taki drewniany komplet będzie uzupełnieniem wyposażenia kuchni, a kiedyś posłuży nam do wspólnego wykrawania bożonarodzeniowych pierniczków.


Bębenki, tamburyny, cymbałki i wszelkie inne instrumenty posłużą na długo i oszczędzą nasze garnki i pokrywki.


Łóżeczko i pościel dla lalek. Jesteśmy na etapie łała, czyli lala. Maja ma kilka lalek, ale jedną swoja ulubioną. Z łałą śpimy, kąpiemy się i jemy. Łała musi dostać pić i wytrzeć buzię po jedzonku. W związku z tym, ze na Święta Maja przeniesie się do swojego nowego pokoju, łała musi też z nią iść, a jako że najprawdopodobniej przeprowadzce towarzyszyć będzie zmiana łóżeczka łała łóżeczko też mieć musi ;)


To nasze typy, każdy do 100 zł. Część będzie na 6, cześć na 24 grudnia. Dziadkowie kupują wózek dla lalek i sanki. Nic wielkiego, nic drogiego, a mam nadzieję bardzo cieszącego małe oczy i rączki :)
Kochani! Wpadam na chwilę, jakoś ruszyło mnie aby podzielić się z Wami przemyśleniami w powyższym temacie. W TV, sklepach, na blogach już Święta! Sesje bożonarodzeniowe, gwiazdy, dekoracje, szał ciał. Każdy ma co lubi, każdy przeżywa po swojemu i może nic mi do tego... Może... Jednak pokuszę się dziś o przypomnienie mojego zeszłorocznego posta. Wówczas pisałam po Świętach, ku refleksji i przestrodze. Dziś pragnę się do tego odnieś ku przestrodze dla siebie samej, ale i dla tych którzy chcą skorzystać :)

Ja zaczynam nastrajać się świątecznie od 6 grudnia. Mikołaj przynosi nam nie tylko prezenty ale i początek okresu bożonarodzeniowego. Tymczasem cieszę się jeszcze z panującej jesieni :)

Poniżej wspomniany post :)



Za nami Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok. Było pięknie, magicznie, rodzinnie. To pierwsze Święta u nas w Jot. i pierwsze Święta z naszą Majeczką. Wbrew obawom udało się przygotować wszystko i dopiąć na ostatni guzik. Okna jakoś się umyło, porządki w każdym kącie porobiło, nawet dekoracje powstały. Swój udział miałam również w przygotowywaniu Wigilijnej wieczerzy. Kutia smakowała jak nigdy, a wieczorne krojenie sałatek i ucieranie ciast z pomocą męża (mikser odmówił posłuszeństwa ;) szło nie tylko szybko ale i bardzo przyjemnie.

Uwielbiam okres przedświąteczny, dom pachnie aromatyczną herbatą, cytrusami i świeżością suszonej na dworze pościeli. Wkrada się zapach piernika i choinki. Stopy grzeją ciepłe, wełniane skarpety a kominek i blask świec dodają szczególnego uroku.

Jednak nie zapominam również o tym co najważniejsze - o istocie tych Świąt - Bogu. Bo czy ma sens stawianie drzewek a pod nimi prezentów, pichcenie smakołyków i dekorowanie wnętrz, kiedy nasze Wnętrze - nasze serce i dusza zostają na planie dalszym? Kiedy nie mamy czasu na rekolekcje, spowiedź czy niedzielną Mszę? Kiedy wolimy myśleć o Świętach jako o White Christmas i słuchać Franka Sinatry zamiast "Lulaj że Jezuniu..." 


Wiadomo, że wszystko dla ludzi! I u nas Franio też leci, ale kiedy zbliża się 24 okienko kalendarza adwentowego, zmienia się też klimat w naszym domu. Panuje więcej zadumy, rozmyślania i rozmów o Dzieciątku które narodziło się 2014 lat temu i na nowo ma narodzić się w naszych sercach i domach w Wigilię. I powiem Wam, że nawet te kolejki do konfesjonałów mają jakąś magię w sobie... a stanie w nich sprzyja refleksji... to taka nasza podróż za gwiazdą.

Mimo, że nasza córka ma zaledwie sześc miesięcy, mówiąc jej o Świętach, zapoznajemy ją z tajemnicą Bożego Narodzenia i mówimy o Jezusie, nie tylko o Mikołaju czy pierniczkach. Bez tego Święta były by dla mnie wydmuszką... bańką mydlaną. 

W okresie przedświątecznym przeczytałam tak wiele relacji z przygotowań do Świąt, niestety nie znalazłam w nich słowa o Bogu, o Dziecięciu i tym, że to Jego narodzenie Świętujemy. Mam nadzieję, że albo czytam po prostu takie blogi, albo ich autorzy nie lubią dzielić się tym co głęboko w sercach i dlatego skupiają się na "zewnętrznej" warstwie Świąt.

U nas dziś sypnęło śniegiem, świat biały, czysty, świeży i taki piękny... Jak tylko pług utoruje nam drogę, zakładam zimowe opony do wózka i ruszamy na spacer :)

I jeszcze na koniec spóźnione, ale szczere i w duchu powyższych rozważań życzenia na Nowy 2015 Rok...

Kochani... aby wszystko co robimy, stało na solidnych fundamentach i jak najmniej wydmuszek w naszych życiach!
Dosiego Roku!

Zapewne każdy z Was kojarzy tą krainę. Neverland - Nibylandia. To jedno z najpiękniejszych miejsc stworzonych dla dzieci i śmiem twierdzić, że również dla dorosłych. Miejsce gdzie nigdy nie stajemy się dorośli, a takie pojęcia jak racjonalność nie istnieją. Tutaj główne skrzypce gra wyobraźnia. Tutaj najpiękniejsze wspomnienia pozwalają latać. Tą krainę dla nas wszystkich stworzył Jamesa Matthew Barrie. Jego książka "Piotruś Pan", była i chyba nadal jest moją ulubioną. W dzieciństwie zachwycałam się całą jej magiczną otoczką: gwiezdnym pyłem, huśtaniem na wskazówkach Big Bena, Laguną Syren. Faktem, że wyobraźnia kreuje świat. To co sobie wyobrazimy może zaistnieć w rzeczywistości, a na pewno zaistnieje w naszych sercach i umysłach.


Opowieść o mocy wyobraźni, stworzyła ze mnie takiego "Zgubionego Chłopca", a raczej dziewczynkę, która mimo, że za chwilę odliczy 31 rok swojego życia, nigdy nie dorosła. W sercu i duszy pozostała dzieckiem, wierzącym że wyobraźnia stwarza świat. Że początek rzeczy bierze się z naszych umysłów i dusz. I tak jak w rzeczonej książce, tak w moim życiu wyznaję zasadę, że wystarczy w coś mocno wierzyć, a stanie się to prawdą. Przyznam, że nadal nie opanowałam sztuki pojawiania się wymyślnych dań na talerzach, tylko za pomocą wyobraźni, ale spełniłam - ziściłam inne wyobrażenia. Przede wszystkim marzenie dzieciństwa o byciu tu gdzie jestem. Życiu na wsi, posiadaniu wspaniałej rodziny, kotów, ogródka ;)

Jednak nie tylko o tym chciałam Wam napisać. Wiara we wróżki, w Neverlandię, przeniknięci ciała i duszy tą atmosferą, ufność w "stwórcze" moce wyobraźni, dały podstawę późniejszym fascynacją i stworzyły klimat mojej duszy. Klimat, który powoduje, że jako dorosła oglądam każdą nową część przygód Dzwoneczka, a do kina wybieram się na przykład na "Opowieść Wigilijną", "Gwiezdny Pył", "Opowieści z Narnii" czy inne. Uważam to za jeden z najważniejszych darów, które dostałam od moich rodziców. Wyobraźnia i "ckliwa" dusza. Bo to oni dali jej podwaliny, uczyli miłości i szacunku do przyrody, pukali w pnie drzew - niby do domków krasnoludków, pozwolili wierzyć w Św. Mikołaja do kiedy chciałam. 

Ten sam dar chciała bym przekazać mojej córce. Chcę, aby jej wyobraźnia nie znała granic, aby odnalazła w sobie Nibylandię, magiczna krainę, w której to Ona jest Piotrusiem Panam. Chcę aby potrafiła latać. A do tego potrzebuje dobrych wspomnień. Dlatego razem przytulamy drzewa, uczymy się szacunku do życia, tłumaczę jej że zwierzęta mają duszę i czują, że lalę boli kiedy rzuca nią o podłogę. Kiedy przyjdzie na to czas będą krasnoludki, Święty Mikołaj i magia Świąt, będzie Piotruś Pan i Nibylandia. Pozwolę Jej wierzyć w Wróżkę Zębuszkę i Dzwoneczka, w elfy i inne fantastyczne stworzenia. Bo wiem, że nie przeszkadza to w życiu w ogóle, a wręcz przeciwnie. Pozwala żyć pełniej i piękniej, pozwala łatwiej znosić trudne życiowe momenty i radzić sobie z problemami. 
Mam nadzieję, ze podołam temu zadaniu, a moja Maja powie kiedyś z dumą: "Piotruś Pan, tak znam go, to mój przyjaciel, przedstawiła mi go moja Mama " :)

P.S Zachęcam Was do przeczytania po raz kolejny tej książki. Dziś ma ona dla mnie nieco odmienny wydźwięk. Uważam, że to historia o miłości. Miłości rodziców do dzieci.


P.S' W kinach grają właśnie "Piotruś. Wyprawa do Nibylandii". Ja się wybieram, a Wy?