Follow my blog with Bloglovin
Po kilku dniach z deszczem ostatnio mocno świeciło słońce. Termometr wskazywał 32 w cieniu, a mi dni mijały w chłodzie domu z książką w ręku. Duszno było również niemiłosiernie. Namoknięta ziemia intensywnie parowała serwując iście tropikalne warunki. Szczelnie zamknięte okna uchroniły mnie przed omdleniem z powodu braku jakiegokolwiek ruchu powietrza. Wentylator miło szumiał a ja oddawałam się błogiemu nic nierobieniu.


Jednak wczesnym rankiem i późnym wieczorem, kiedy skwar na moment odpuszczał spacerowałam z lubym po włościach i szukałam tego czego w takie dni powinno być mnóstwo.
I rzeczywiście grzyby rosły jak szalone, a my nie nadążaliśmy ich zrywać. Wspomnę tylko, że nie zapuszczaliśmy się w żadne ostępy leśne, a wszystkie okazy znaleźliśmy na naszych włościach.


Z zebranych okazów zrobiłam sosik grzybowy na niedzielny obiad. Wiosna i lato to bardzo przyjemne pory roku na wsi. Właściwie sklepy nam nie potrzebne, bo produkty mamy na wyciągnięcie ręki :)

Warzywnik to projekt, który chodził nam po głowach od jakiegoś czasu. Do tej pory uprawialiśmy warzywka na pryzmie po oborniku, która z czasem stała się przydomowym kompostownikiem. W tym roku postanowiliśmy rozpocząć zakładanie docelowego warzywnika, który służyć nam będzie przez kilka lat. Aby warzywka rosły zdrowe i dorodne, dużą uwagę przyłożyliśmy do wyboru miejsca. Teren mamy duży, jednak w poszukiwaniach braliśmy pod uwagę następujące czynniki: nasłonecznienie, zaciszność oraz łatwy dostęp do wody. Zdecydowaliśmy się wygospodarować kawałek łąki tuż przy kanale, który od rana do późnego wieczora jest nasłoneczniony. Dzięki takiemu usytuowaniu mamy również łatwy dostęp do wody, zarówno tej z kanału jak i ze studni. Zazwyczaj podlewamy warzywka wodą z kanału, chyba że potrzebne jest obfite podlewanie, wówczas uruchamiamy pompę i czerpiemy wodę ze studni zraszając roślinki.


Od dawna marzyły mi się również podwyższane grządki. Po pierwsze, nie zarastają trawą (z obrzeży grządek), po drugie są "bliżej" słoneczka i ziemia w nich jest dużo cieplejsza. Dodatkowo w mokre lata, przesiąkanie łąki nie zagrozi zalaniem warzyw. Do budowy grządek wykorzystaliśmy to co było pod ręką, czyli stare deski podłogowe. Oczywiście piękniej wyglądały by podkłady kolejowe, ale w te może zainwestujemy w dalszej przyszłości . Do powstałych z desek skrzyń nasypaliśmy ziemi z  kompostownika, która po latach leżakowania zawiera wiele cennych składników odżywczych.


W tym roku ograniczyliśmy się do dwóch skrzyń i jednej naziemnej grządki na paprykę i pomidory. Ale już widzimy, że to nie wystarczy. I tak w pierwszej skrzyni zasialiśmy marchewkę i pietruszkę, posadziliśmy por i sałatę, jak również wysialiśmy fasolę szparagową, koperek i szpinak. 

W grządce nr 2, rośnie rzodkiewka, cebula na szczypiorek, seler, kalafior i sałata.


Trzecia grządka to papryki i pomidory. Ta grządka to autorski pomysł T. Pomidorki wspinają się na sznurkach, które w miarę wzrostu opuszczamy, a podlewanie i nawadnianie deszczem ułatwiają rowki pomiędzy pryzmami, zakończone kawałkami rynien. Grządka ma też lekki spad, dzięki czemu wlana z wiaderka woda do rynny, samoistnie spływa po całej jej długości.


Czym obsiać, obsadzić warzywnik? Nasze tegoroczne plony to efekt eksperymentu, chcemy zobaczyć co nam wyjdzie. I czy to i tyle ile mamy wystarczy i czy będzie potrzebne. Jednak myślę, że najlepiej jest uprawiać to co najczęściej wykorzystujemy w kuchni i to co najczęściej jest nam potrzebne do przygotowania posiłków. Do kanapek, sałatek, surówek, etc.: sałata, szczypior, koperek, pomidory, do sosów i zup: u nas dużo pory, trochę marchewki i pietruszki, seler. Jeżeli wyjdzie nam kalafior, w następnym roku posadzimy go więcej, oraz spróbujemy sił w brokułach. Fasolka szparagowa i szpinak to również to co lubimy bardzoooo :) Można zasadzić buraczki, jednak ja niewielką z nich miała bym pociechę bo nie umiem z nich nic przyrządzić...

Oprócz warzywek w tej części posadziliśmy również krzewy owocowe. Jest agrest, są maliny i nawet znaleźliśmy samoistnie tam zasiane truskawki! W drugiej części (po starym kompostowniku) uprawiamy ogórki i dynię, zasadziliśmy też porzeczki (czarne i czerwone) oraz rabarbar, miętę i melisę.

Przyszłoroczne zwiększenie liczby skrzyń, pozwoli nam na wprowadzenie płodozmianu, o którym tyle czytałam. Najłatwiej robić taki płodozmian w systemie 3 skrzyń, lub 6, 9 itd. Może powstanie również odrębna skrzynia na zioła.

Tymczasem cieszymy się ogromnie z tego co mamy, bo czy może być smaczniejsze śniadanie od tego które zrobimy z własnoręcznie uprawianych warzywek? 


Świat pachnie! Cały czas i bez przerwy. Pachnie pięknie i każdego dnia inaczej. Odkąd mieszkamy na wsi zachwyca mnie ten zapach nieustannie. Wychodząc rano na zewnątrz biorę głęboki oddech i rozkoszuję się tym co w powietrzu. Na początku była czeremcha, jej piękny delikatny zapach towarzyszył mi wszędzie.

Później zakradł się bez, powoli, pomaleńku, najpierw stanowiąc ostatnie tony, ostatnie nuty zapachu, żeby zająć pierwsze miejsce i wieść prym przez prawie trzy tygodnie. Po bzie upajałam się słodkim, nektarycznym zapachem wiciokrzewu. Ten zapach przypomina mi letnie poranki w Hiszpanii, kiedy każdy dzień na Costa Brava witał nas tym zapachem. Dziś pachnie dzikim bzem, to bardzo, bardzo intensywny zapach. Ilekroć przechodzę niedaleko bzu mam na niego apetyt! I dziś właśnie doczekał się ów kusiciel. Na śniadanie kwiaty bzu w cieście naleśnikowym!

Za niedługo zakołuje nam się w głowach od lip. Lipy stanowią obok dębów główny element starodrzewu okalającego nasze domostwo. Kiedy zaczynają kwitnąc powietrze oprócz zapachu, wypełnia bzyczenie owadów wszelakich.

Obok zapachów posiadających swoje konkretne źródło w kwitnieniu drzewa, krzewu czy kwiatów, istnieją zapachy niewidzialne... acz mocno wyczuwalne. Mamy tutaj zapach cienia, świeży, lekko wilgotny, przynoszący ukojenie.


Jest zapach wiatru. Ten ma wiele różnych odcieni. Jest ciepły lipcowy wiatr, przynoszący poczucie ciepła i rozgrzanych łąk. Jest wiatr zwiastujący deszcz z nutą kropel w tle. No i jest zapach słońca, który też bywa różny. Raz wczesnoporanny, zachęcający do wycieczek po ogrodzie. Innym razem południowy, lub wieczorny.


No i pachnie dom.... ale to już zupełnie inna historia