Follow my blog with Bloglovin

Przedzimie

Odkąd zamieszkaliśmy na wsi, nasze życie stało się nierozerwalnie związane ze zmianą pór roku. To własnie kalendarz astronomiczny wyznacza nam rytm roku. Mieszkając w mieście nie słuchałam tego naturalnego biologicznego zegara. Stłumiony klimatyzacją, dziwnym wielkomiejskim klimatem, oraz codzienną gonitwą, dawał o sobie znać kiedy robiło się za zimno lub za gorąco na dotychczasową garderobę.


Dziś przyroda wyznacza nam okresy wzmożonej pracy i okresy odpoczynku. Do najbardziej zabieganych z nich mogę zaliczyć przedwiośnie - czas od połowy lutego, do połowy maja ( w zależności od temperatur), oraz przedzimie, które u mnie trwa od połowy września do końca października. Są to dwa momenty w roku, kiedy zmieniamy nasze otoczenie o 180 stopni. Dziś chciałam Wam opisać nasze przedzimie. Rozpoczyna się ono mniej więcej wraz z pierwszym symptomem Syndromu NORY. Zaczynamy przygotowywać nasz dom, otoczenie i nas samych na nadejście zimnych, słotnych dni. 


DOM

Tutaj przygotowania zaczynam najwcześniej. W tym roku postanowiłam nieco je poszerzyć, o tradycyjne, coroczne sprzątanie świąteczne. Umówiłam się sama ze sobą, że nie będę tracić ani chwili ze świątecznego klimatu (który u nas w domu gości już od 6 grudnia) i zamiast latać z mopem i szmatką, będę piekła pierniki i wygrzewała się przed kominkiem czytając córce świąteczne opowieści. Ponadto dochodzi jeszcze mocno praktyczny aspekt tego całego sprzątania. Im bliżej świąt tym mniejsza szansa na sprzyjającą sprzątaniu aurę. I dlatego porządki zimowo - świąteczne mam już za sobą. Rozpoczęłam je w połowie września, kiedy pogoda i temperatury były iście letnie. Spokojnie pomyłam okna, poprałam firanki, zasłonki, kołdry, poduchy. Wszystko wyschło na zewnątrz owiane wiatrem i muskane słońcem. Wyniosłam wszystkie niepotrzebne graty i przedmioty zostawione na nigdy nienadchodzące zaś. W szafkach i szufladach zrobiło się przestronnie, a na strychu zapanował ład i porządek. 



Końcówka września to również czas wekowania. W tym roku zaszalałam. Zrobiłam dżem wiśniowy, sok malinowy, przecier pomidorowy, powidła śliwkowe i mus jabłkowy. A nawet zakisiłam ogórki, spakowałam tarte buraczki do słoików, a warzywa z ogródka pokroiłam w kostkę i zamknęłam w zamrażarce. Kiedy więc zapasy na zimę zagościły w kotłowni, uzupełniłam braki wszelakich niezbędników domowych ( proszki, płyny, środki czystości, szczotki, etc - czy Wam też wszystko wychodzi i zużywa się jak na komendę?). W międzyczasie zmieniłam domową aranżację, wyjęłam jesienne, wrzosowe koce i poduchy, oraz zaopatrzyłam się w kilka nowych perełek, bez których teraz nie wyobrażam sobie naszych jesiennych wieczorów.






Jak już wspominałam Wam w poprzednim poście, syndrom nory wyzwala we mnie instynkt otaczania się ciepłymi, mięsistymi przytulnymi tkaninami. Uwielbiam w tym okresie wszelkie wełny, włóczki, sznurki. Na przeciw moim jesiennym potrzebom wyszły Dziewczyny z domowebrudy i wydziergały własnoręcznie piękne poszewki na poduszki. Dwie z nich idealnie pasujące kolorystycznie do pokoju córki, zagościły w jej łóżku. Dwie szare, czekają na zimową aranżację sypialni, którą pokażę Wam niebawem. Marzy mi się jeszcze pled do kompletu, szary, mięsisty i cieplutki :) Ze sznurka bawełnianego natomiast mamy pufę. Już dawno myślałam nad czymś do siedzenia, kokonowania, dla Mai. W końcu zdecydowałam się na taką pufę, od Elizy z Zakątek Elizy i chyba muszę zamówić dwie dodatkowe, bo trwają o nią regularne walki. Fantastyczne w niej jest to, że sama dostosowuje się do naszych 4 liter i pozwala znaleźć najwygodniejszą pozycje :)

OGRÓD

Prace w ogrodzie w dużej mierze zależne są od stanu wegetacji naszych roślin, oraz aury. Pracy jest tu co nie miara. Pomimo, że nasz ogród i warzywnik nie jest jakiś imponujących rozmiarów, spokojnie pracy starcza na kilka tygodni. Ja zaczynam od warzyw i warzywniaków. Warzywa wykopuję, zagospodarowuję, czyli albo mrożę, albo wekuję lub suszę. Warzywniaki przekopuję, wyrównuję i zostawiam na zimę. Poletka truskawek, pielę i zostawiam, tak aby opadające liście mogły stworzyć im ciepłą pierzynkę na nadchodzące mrozy, a wiosną łatwo było je wydmuchać spomiędzy krzaczków nie uszkadzając sadzonek. Z tegorocznymi pracami w ogrodzie zdążyłam akurat przed trwającymi u nas od dwóch tygodni deszczami. To też dobry czas na pierwsze ciecia, zwłaszcza roślin ozdobnych i mniejszych krzewów. Na ciecia drzew i drzewek czekamy do końca ich wegetacji i przejścia w spoczynek. O tej porze roku, w ogrodzie jest już pusto. Rośliny przycięte, czekają do wiosny, część z nich zabezpieczymy później na wypadek ostrych mrozów. Również ostatnie tegoroczne koszenie trawy za nami. Ostatnie prace jesienne to grabienie liści. Ale to jeszcze potrwaaaa, bo drzewa u nas wciąż zielone. 


Te jesienno - zimowe przygotowania sprawiają mi wiele radości i zwyczajnej satysfakcji. Kiedy za oknem kolejny tydzień siąpi deszcz, a zimno tak, że nosa za drzwi nie chce się wyściubić, stoję sobie z kubkiem kawy w rękach i patrzę przez okno na moknący ogród. Mam poczucie, dobrze wykonanej pracy i tego, że wszystko jest na swoim miejscu. Dlatego zupełnie nie rozumiem osób ciągle zadającym m i pytanie czy mi się na tej wsi nie nudzi. Nie rozumiem jak można się nudzić samemu ze sobą? Co dopiero mając duży dom i ogród wymagający stale pracy, do tego dwulatka i gromadkę kotów ;) Jest tyle rzeczy do zrobienia, do ogarnięcia, do przygotowania, do sprawdzenia, do dowiedzenie się, etc. że pomimo tego iż wstaję około 7-8 rano i kładę spać po 22, wciąż brak mi czasu :)

P.S Przepraszam Was za jakość zdjęć. Niestety mój komputer, na którym mam wszystkie "narzędzia pracy", włącznie z logo i programem do obróbki zdjęć, odmówił współpracy. Myślałam, że to błahy błąd karty graficznej, jednak to coś bardziej skomplikowanego. Dlatego dziś nienajlepsza szata graficzna i zupełnie nieobrobione zdjęcia, wykonane smartphonem :/

3 komentarze:

  1. Też to u mnie tak samo przebiega. W tym roku jednak nie wszystko udało mi sie zrobić, a chłody juz nadeszły...Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesień w Waszym domu jest niezwykle klimatyczna... kominek, piękna pufa, kocyk i cudne podusie... ciasto i pyszna kawka... To będzie cudowna jesień!!!
    ściskam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, że w mieście zmiany pór roku trochę się zacierają. Twój dom wygląda bardzo przytulnie:)

    Pozdrawiam, Ania.

    OdpowiedzUsuń