Follow my blog with Bloglovin

Zapach jabłek i jesieni

Lato ma się ku końcowi, a ja właściwie już czuję jesień. Długie wieczorne cienie, żółciejące liście, jesienne kwiecie, puste pola, niegrzejące już słońce... I nic to, że kartka z kalendarza pokazuje jeszcze sierpień, i nic to że niby jeszcze trzy tygodnie lata... Lato już przeminęło, a ja pakuję jego resztki do słoika, zakręcam szczelnie żeby do zimy mi nie uciekło, a w mrozy rozgrzewało i przypominało o sobie. Tak więc obieram, kroję, gotuję, przecieram, pasteryzuję, wyciskam  i końca nie widać.

Na pierwszy ogień - mus jabłkowy dla Mai. To kolejne małe marzenie spełnione - przecierki owocowe dla dziecia własnej roboty. Szkoda, że nie mam magicznej szuflady, klasera lub skrzyneczki, w której mogła bym zamykać wszystkie te zrealizowane już mini marzenia oraz wielkie marzeniska, a później przeglądać w słotne jesienne wieczory siedząc w fotelu przy kominku z siwizną na głowie i kubkiem kakao w ręce. Musiki zrobimy z jabłek, gruszek i dyni. Soczki z czarnego bzu i jeżyn. Mam jeszcze smaczek na własny przecier pomidorowy, może się uda.

Mieszkając na wsi, poczuć można to co w mieście dawno zagłuszone zostało, specyficzny instynkt przetrwania. Instynkt, który mimo XXI wieku tkwi głęboko pod skórą, i odzywa się głośnym echem minionych epok, kiedy to cały rok był zorganizowany wokół przygotowań do zimy, a jesień właściwie głównie tym przygotowaniom poświęcona. I cytując Pana JRR Martina "Winter is coming"... a skoro idzie, trzeba się do niej przygotować. Kiedy mieszkałam w dolnośląskiej stolicy moje przygotowania ograniczały się do zmiany garderoby na cieplejszą, zakupu zapasu kakaa i ciepłych skarpet, w których przesiadywałam pod kocem w zimowe wieczory z książką w dłoni. Teraz zamawiamy węgiel, przygotowujemy drzewo do kominka, zbieramy cebulę, suszymy kwiaty lipy i miętę na zimowe herbatki, kroimy i zamrażamy lub kopcujemy...

Po przygotowaniach "własnych", przyjdzie niebawem czas na przygotowanie ogrodu. Już teraz sukcesywnie wycinam to co przekwitło, zżółkło, uschło... Pomimo dosyć przyjemnych temperatur w dzień, bywają zimne noce. U nas ostatnio regularnie poniżej 10. Sezon kominkowy już rozpoczęty i miło tak poczuć zapach jabłek pyrkających w garze, przeplatany zapachem drewna z kominka. I dobrze jest móc wygospodarować te parę chwil pomiędzy karmienie, zmianą pieluszki i zabawą na macie na domowe przetwory i jesienno - zimowe przygotowania. Miło posiedzieć w kuchni w późne wieczory, kiedy dziecina nasza spokojnie śpi, krojąc i obierając przy herbacie i rozmowach o tym co przed nami...

Winter is coming but autumn already is here ;)

5 komentarzy:

  1. Chciałam Ci ogromnie pogratulować, pod ostatnim postem nie chciało mi nijak opublikować komentarza. Cudna ta dziecina Wasza.
    U nas tez już pachnie jesienią- inne powietrze, wilgoć i mgły, zapach jabłek i szarlotki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! Mam wrażenie (jak zapewne każda mama ;P), że z dnia na dzień piękniejsza :) A co do jesieni - ją też da się lubić, zwłaszcza gdy nieskąpi słońca!

      Usuń
  2. To cudowne te całe przygotowywania do zimy, ale jeszcze można lato łapać i zapamiętywać, nie tylko w słoiki. Ja jeszcze czuję lato- ale takie późne, bardzo piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać jesień idzie z zachodu ;) Ciesz się i korzystaj! Wkrótce i do Was zawita. P.S z wiosną chyba jest podobnie, zauważyłam że jak u nas już wiosennie, to u Was śniegi zalegają ;)

      Usuń
  3. Ale dobrze się czyta o tych wszystkich przygotowaniach i "produkcji", powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń