Follow my blog with Bloglovin

Zmiana dekoracji

W dalszym ciągu pozostaję w klimacie przedwiośnia. Kolejne znaki na niebie i ziemi, wróżą rychłą wiosnę. W poniedziałkowy ranek obudziłam się wcześniej niż zazwyczaj. I sama nie wiem co było tego powodem. Podejrzewam, że to słońce wpadające przez okno w sypialni, świergot ptasi i zapowiedź bardzo ładnego dnia, nie pozwoliły mi na dłużej pozostać w objęciach Morfeusza.

Rytuałem porannym, podeszłam do okna zobaczyć co na świecie słychać. Intuicja mnie nie myliła, zapowiadał się piękny dzień. Bezchmurne niebo, silne promienie słoneczne... uchyliłam okno i poczułam zapach powietrza, zupełnie już inny, mokry i zielony. Dobiegły mnie też radosne ćwierkania wróbli i innych bliżej nie zidentyfikowanych ptasich przyjaciół.


Tego ranka żadne pobudzacze energii ( w tym momencie mogę sobie pozwolić jedynie na małe cappuccino), nie były potrzebne. Szybko posprzątałam dom, pootwierałam okna, wyniosłam pościel na zewnątrz. Popatrzyłam na wszystko raz prawym, raz lewym okiem i stwierdziłam, że nie ma na co czekać i pierwsze wiosenne akcenty mogę już do domu wprowadzić. Pochowałam więc ostatnie zimowe dekoracje i zmieniłam kolorystykę dodatków. Co prawda jeszcze nie na soczyste zielenie (te pojawią się pewnie w połowie marca), ale na delikatne i stonowane biele, szarości i beże. Pokusiłam się też na pierwsze w tym roku, marketowe, wiosenne kwiecie - żonkile i hiacynty. Tym sposobem dom zyskał nowy, świeży i lekki look, zapachniało miodnie (hiacynty), a wraz ze zmianami napłynęła nowa energia i zagościła w każdym kącie. 




















W międzyczasie domowej krzątaniny, nadszedł kolejny wiosenny zwiastun. Otóż moja przesympatyczna sąsiadka Pani Sz. (ponad 80 letnia kobieta, mieszkająca na naszej wsi od pierwszej polskiej je kolonizacji, pamiętająca jeszcze niemieckojęzycznych mieszkańców naszego domu), wyszła na pierwszy wiosenny spacer. 

Powoli, podpierając się kijkiem truchtała na koniec wsi, w kierunku lasu (czyli naszym). Przystanęła sobie koło domu i ucięłyśmy pogawędkę. Sąsiadka stanowczo twierdzi, że zimy już nie będzie i mrozów też się nie spodziewa. Wyszła rozgrzać kości w słoneczku i rozprostować je pierwszym wiosennym spacerem. No cóż, z takimi oznakami nadchodzącej wiosny, kłócić się nie zamierzam.

To przedwiosenne pobudzenie, nastraja mnie bardzo radośnie i kolorowo. Powoli rozglądam się za nowymi, wiosennymi fatałaszkami i jakoś mnie nie dziwi że ciągnie mnie do soczystych zieleni, seledynów, delikatnych pastelowych różów i błękitów... och wiosno przyjdź już na dobre!

Kolor różowy i zielony to główne kolory jakie przewidziałam na dekorację naszych wnętrz w sezonie wiosna/lato 2014. W tym roku róż będzie świecił swoje triumfy, gdyż najprawdopodobniej .... zresztą zobaczcie sami :)


10 komentarzy:

  1. Wiosna jest cudowną porą roku, nie mogę się doczekać kiedy znów ujrzę ja w pełnej krasie, w Polsce...
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kiedy to nastąpi? Śmiem twierdzić, że wiosna nigdzie indziej nie jest tak piękna jak w Polsce :)

      Usuń
  2. połknęłaś arbuza? Zazdroszczę, bo u nas same chłopaki!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty się tu śmiejesz a brzuchol rośnie jak oszalały! ;) Mam nadzieję, że wskazania lekarza się potwierdzą przy porodzie. Chłopaki też fajne, ale nie można im zaplatać warkoczy ;)

      Usuń
  3. No to trzymam kciuki za dziewczynkę! Abyś Jej mogła zaplatać warkoczyki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miłe te wiosenne kolorki :) piękne rzeczy Madzia Wam robi dla córeczki! Dobrze, że mamy taką zdolną osóbkę :D Jak tam roboty postępują w otoczeniu domu? Pozdrawiam i przesyłam całusy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A rzeczy śliczne:) Prace postępują powooooliii, gdyż tylko weekendami i to nie wszystkimi ;)

      Usuń