Follow my blog with Bloglovin

Grzybobranie

Po kilku dniach z deszczem ostatnio mocno świeciło słońce. Termometr wskazywał 32 w cieniu, a mi dni mijały w chłodzie domu z książką w ręku. Duszno było również niemiłosiernie. Namoknięta ziemia intensywnie parowała serwując iście tropikalne warunki. Szczelnie zamknięte okna uchroniły mnie przed omdleniem z powodu braku jakiegokolwiek ruchu powietrza. Wentylator miło szumiał a ja oddawałam się błogiemu nic nierobieniu.


Jednak wczesnym rankiem i późnym wieczorem, kiedy skwar na moment odpuszczał spacerowałam z lubym po włościach i szukałam tego czego w takie dni powinno być mnóstwo.
I rzeczywiście grzyby rosły jak szalone, a my nie nadążaliśmy ich zrywać. Wspomnę tylko, że nie zapuszczaliśmy się w żadne ostępy leśne, a wszystkie okazy znaleźliśmy na naszych włościach.


Z zebranych okazów zrobiłam sosik grzybowy na niedzielny obiad. Wiosna i lato to bardzo przyjemne pory roku na wsi. Właściwie sklepy nam nie potrzebne, bo produkty mamy na wyciągnięcie ręki :)

10 komentarzy:

  1. To prawda, zwłaszcza warzywnik rekompensuje nam zakupy w sklepie! :)
    Piękne te WASZE grzyby.
    U nas w takiej suszy na próżno ich szukać...
    Również wyciągnęliśmy ze strychu wentylator, którego użyliśmy po raz pierwszy, by ochłodził nam choć na moment życie. :)
    P.S. Jaką książkę czytałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Warzywnik, sad, łąka i człowiek przetrwa wszystko ;) A czytałam trylogię Suzanne Collins, a dokładnie drugą jej cześć "W pierścieniu ognia" i bardzo polecam :D

      Usuń
  2. Naprawdę macie u siebie urodzaj! Pozdrowionka i uściski dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. ślimaki je troszkę nadgryzły, ale ponad to nic im nie dolegało, a rozmiary też niektóre miały pokaźne :)

      Usuń
  4. Och przyszła mi ochota na rizotto ze świeżych grzybków! Takie z dużą ilością prawdziwego masełka i pietruszką! Pychota!

    OdpowiedzUsuń
  5. AAAAAleeee grzyby :D piekne, aż mi ślinka pociekła :D Fajnie tak pod nosem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń