A tam... trawa do kolan, zielona i soczysta, róże całe w kwieciu, kwitnie groszek, kwitną malwy, liście zielone. No i gdzie ta jesień się pytam? Do Jot. widocznie wysłała jedynie posłańców, jak ksiądz ministrantów przed kolędą: "przygotujcie się, idę"...no dobrze ale pod którym numerem jesteś? Chyba jeszcze daleko bo wino ledwo zaczerwienione, kilka listków zdobi trawnik, jabłka czekają na zbiory. A poza tym nic.
Właściwie zadowolona z zaistniałego stanu rzeczy myślę, ech dobrze tylko trawa do skoszenia, szybko pójdzie... No i poszło tyle, że w ślimaczym tempie. Już nie pamiętam kiedy ostatnio używaliśmy kosy. A tym razem pierwsze sianokosy kosą ( prawdziwą, nie jakąś tam spalinową), następnie grabienie i wywożenie skoszonej trawy. Drugi etap - kosiarka z koszem. W efekcie kosiliśmy cały dzień...
Przyroda zachwyca jeszcze żywą feerią barw, nic nie robiąc sobie z zapowiedzi srogiej zimy ze śniegami już od października. Jak gdyby nigdy nic jest gorąco, pachnąco i kolorowo.
Jedyne co niepokoi w otaczającej aurze to muchy, które gromadnie zakładają gniazda. Może wiedzą coś o czym my nie wiemy?
Śliczne widoczki, szczególnie ten ze snującym się dymem, aż czuję jego zapach, bo zapach dymu z ogniska zawsze ze spokojem i jesienną nostalgią mi się kojarzy.
OdpowiedzUsuń