Follow my blog with Bloglovin

Ocieplania część pierwsza

Ocieplanie ruszyło, a było tak... Na początku rozeznanie rynku: jaka wełna, jakie parametry, jakie ceny. Następnie skąd: Wrocław czy pobliskie hurtownie, oraz czym: transport własny czy sklepowy... Wyszło na to, że transport własny, którego podjął się A. generuje te same koszty co transport zamawiany w punkcie sprzedaż, a dodatkowo pozbawia wolnego weekendu, wymusza własnoręczny załadunek i rozładunek. Postawiliśmy na duży, wrocławski market budowlany, ponieważ i cena niższa i niezbędna ilość 16 bel dostępna od ręki. W trakcie zamawiania transportu usłyszeliśmy te same pytania co zawsze: do Jot. a gdzie to? jaka gmina? nie nie wiemy gdzie to... a jaka droga da się dojechać? Okazało się, że transport dojechał całkiem sprawnie i szybko. W sobotę rano wyruszyliśmy skoro świt, dotarliśmy do Jot. gdzie szron spowił wszystko a zimno wdzierało się każdą szparką pod i tak wzmocnione przewidywaniem chłodów ubranie. Za około dwie godziny dojechał i transport, radosny pan wyskoczył z kabiny, wszedł na pakę i z chyżością rozładował naszą wełnę. Po wniesieniu na strych rozpoczęła się akcja ocieplania.


 Po kilku godzinach 1/4 dachu została ocieplona. Tymczasem pogoda zrobiła się wyśmienita. Błękitne niebo i słoneczko. Nie chcąc tracić być może ostatnich tak ładnych dni na siedzenie na strychu przenieśliśmy prace na zewnątrz. Ocieplanie kończymy w najbliższy weekend, który z racji Święta Zmarłych jest długim weekendem.

2 komentarze:

  1. I takim oto sposobem strych nie jest już taki piękny, jak był! U mnie było tak samo- śliczniej przed- ekonomiczniej po! Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, nie wygląda teraz tak pięknie. Mam nadzieję, że jak już skończymy i ocieplanie i regipsowanie, znowu będzie przynajmniej "ładnie", zwłaszcza że chcemy zachować kilka belek"na wierzchu" :)

    OdpowiedzUsuń