Follow my blog with Bloglovin

Przednówek


Przednówek to w zasadzie przedwiośnie, z tym że to drugie wytyczane jest przez temperaturę oscylującą w granicach 0 - 5 stopni. Przednówek zaś wytyczany jest przez zasoby spiżarni. To czas w którym spiżarnie zaczynają świeci pustkami, zapasy żywności z poprzedniego roku już się kończą, a łąki jeszcze nie zielenieją i zwierzęta paść się na nich nie mogą. Również ludzie nie mogą przebierać w składzie swoich obiadów i kolacji. Zadowolić muszą się końcówką zapasów, dzięki czemu na stole króluje kapusta i ostatnie, nieco przywiędłe już kartofle. Okres ten kończy się wraz z pierwszym wypasem i pierwszymi nowalijkami.

Niewątpliwie jest to ciężki okres. Pogoda zmienna, ni to zima ni wiosna, roztopy, plucha, szaro i buro. Żołądki i kubki smakowe stęsknione za świeżą zieleniną, jajkiem czy mlekiem i serem. Cóż lepiej może nam pomóc przetrwać ten niedogodny czas niż Post?



Pięknie te 40 dni wpisuje się w przednówkowy czas. Znacznie łatwiej przetrwać, kiedy pomyślimy o tym okresie jako czasie przygotowania do Wielkiej Nocy, kiedy odniesiemy się do Pisma i podążymy za Jezusem na pustynię. Nie wiem czy wielu socjologów było za Mieszka I, jednak uznanie dla nich wielkie. Tak ładnie nadpisali Chrześcijaństwo na naszej starosłowiańszczyźnie.


Mam jakiś sentyment do tych starowiejskich określeń: przednówek, nowalijki. Mimo, że wiejskie brzmią niezwykle poetycko.

Pomimo tego, że dziś w markecie o każdej porze roku dostaniemy truskawki, szczypiorek czy pomidory i nikt kapusty jeść nie musi, a owoców też dostatek (nie tylko przywiędłych jabłek), mam wrażenie że i my czujemy te przednówkowe niedogodności. Ja nie trawię zimowych pomidorów, są tak pozbawione smaku (jak również wszelkich witamin), że ciężko odróżnić je smakowo na kanapce. Za to jabłka mogę jeść kilogramami i to tylko zimą (wiosną już mi nie smakują).

Tak więc postanowiłam nie marudzić na pogodę, która zasypała pierwsze oznaki wiosny, nie siedzieć jak na szpilkach w oczekiwaniu na cieplejsze dni. Wykorzystuję przednówek. Zajadam się marchewką i jabłkami. Polecam trzydniową głodówkę tylko na jabłkach. Polega ona na tym, że przez trzy dni nie jem nic poza jabłkami (w ilościach na jakie przyjdzie mi chęć) i piję tylko wodę niegazowaną. I tak co dwa tygodnie - działa niezwykle oczyszczająco i energetyzująco. Ponadto oczyszczony z toksyn organizm lepiej przyjmuje wszystkie kuracje odżywcze i witaminizujące.


Ostatnio też próbuję domowych maseczek i zabiegów kosmetycznych made by lodówka. Polecić mogę maseczkę na włosy z oliwy i żółtka jajka. Banalna w przygotowaniu, a nawilża i ujarzmia puszące się po zimie włosy. Mój nowy hit to maseczka nawilżająca na twarz z jabłka, śmietany i miodu. No i ten ostatni czyli miód - doskonały balsam na usta.

Oczekiwanie na wiosnę jednak może być znośne!

P. S odkryłam ostatnio dwa wyjątkowe seriale: "Siedlisko" oraz "Galimatias, czyli kogel-mogel" - są świetne!

3 komentarze:

  1. OBA SERIALE MOJE ULUBIONE:) Moja Hania śmieje się, że dialogi z ,,Galimatiasu" znam na pamięć:)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak ja dawno tu nie byłam! A czytałam bloga od początku.
    To prawda z przednówkiem, a W. Post niejako przygotowuje nas do wiosny nie tylko tej duchowej, ale też tej cielesnej..

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Siedlisko... moje ulubione!
    Zdecydowanie :)
    Polecam również książki pana Janusza Majewskiego „Siedlisko” i „Zima w Siedlisku”. :)
    Krążą pogłoski, że ma być II część serialu. :)

    OdpowiedzUsuń