Follow my blog with Bloglovin

Czasem bywa tak, czasem bywa tak...

Dziś będzie o sprawach innych. Bo taki mam akurat nastrój. Wydarzenia ostatnich dni potwierdzają znaczenie mojego numerologicznego roku  osobistego (3) bo od listopada wszystko nabrało rozmachu i do tej pory odkładane działania, snute w głowie plany nabierają kolorów i tępa.

 
Czasami jest tak w życiu, że się czuje pod skórą jak chce się żyć, czym chce się zajmować, co przyniesie nam radość i spełnienie a co nie. Czasami wizje te są bardzo realne, dokładnie można określić co i jak, ułożyć plan, ale... no właśnie jest ale. Ale brak odwagi, impulsu, postawienia kropki nad i. I nadal tkwi się w miejscu, w sytuacji która nie pasuje, która uwiera i odbiera energię. Bo lęki są silne, bo schematy społeczne duszą, bo presja pędzącego świata straszy zadeptaniem przez tupot małych szczurzych stópek biegnącym w wyścigu... no właśnie wyścigu po co? do czego? chyba po zawał i przedwcześnie posiwiałe włosy.

Podobnie było ze mną. Mam silną intuicję i wyczuwam różne stany, czasami przywołane obrazy zaczynają pachnieć, a zapachy grają melodie... Zazwyczaj wiem co dla mnie dobre, czego pragnę i jak to osiągnąć. Mówi mi to dusza, mówi mi to ciało, mniejsze i większe wydarzenia. Jednak normy społeczne, przyzwyczajenia, schematy którym daję się uwięzić otępiają zmysły i wywołują tchórzostwo przed pójściem za głosem, przed popłynięciem pod prąd.


Więc siedzę w danej sytuacji, dusząc się z każdym dniem bardziej, tracąc radość dni. Mój organizm nie odpoczywa, włosy siwieją a ja tylko bym spała... im dalej w las tym gorzej... I właśnie wtedy, w tych chwilach, kiedy człowiek chciał by uciec ale jakieś niewidzialne jarzmo trzyma go w ryzach dzieją się rzeczy cudowne...sytuacje same się rozwiązują, wyjaśniają, decyzje zapadają bez naszego udziału. I dobrze!
Otóż 30 czerwca będzie moim ostatnim dniem w obecnej pracy! To nie powód do dumy i dumna nie jestem. Bo czym się szczycić kiedy "z obaw o przyszłość" tkwiło się w sytuacji braku satysfakcji, stagnacji zamiast rozwoju, konieczności wybierania własne zasady albo posada...Już dawno powinnam zrobić to co zamierzam zrobi  wkrótce. Ale myśli typu: o prace trudno, a moja w zawodzie i na państwowym i dobrze płatna etc......nie pozwalały ruszyć się z miejsca.

"Mam plan, wykonam go sam". No może nie do końca sama, skorzystam z pomocy będę sama sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Myśl o tym napawa mnie tak podnieceniem, lękiem jak i niecierpliwością (to chyba moja główna antyzaleta ;). Pomimo tego czuję, że zaczynam nabierać powietrza  i mam cel! A jako żem człowiekiem na cel nastawionym i do poczucia rozwoju zaliczanie kolejnych poprzeczek jest mi niezbędnie potrzebne, myśli mam jasne i z optymizmem patrzę w przyszłość.


10 komentarzy:

  1. Oooo! Zdumiewam się, podziwiam, zazdroszczę?, trzymam kciuki!
    Nawet zdjęcie zmieniłaś!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj w klubie :) Fajnie, że masz wsparcie drugiej połówki, bo ominą Cię dylematy z którymi ja się teraz borykam: jedzenie czy czynsz... Super pracuje się na własnym, tak z króciutkiego doświadczenia, tylko z wydostaniem pieniędzy od zleceniodawców.... Ponoć później jest łatwiej :).

    OdpowiedzUsuń
  3. No to ciekawa jestem ogromnie co takiego zamierzasz robić? Powiedz nam coś więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za miłe słowa :) Szczegóły zdradzę jak już rzeczy się zadzieją... tradycyjnie żeby nie zapeszać. Powiem tyle - działalność własną chcę rozpocząć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Całym sercem jestem dziewczyno z Tobą i wierzę, że Ci się uda!

    OdpowiedzUsuń